Mam kumpelę obieżyświata, która trzy tygodnie zeszłorocznych wakacji spedziła podróżując po Chinach. Oprócz zwiedzania Wielkiego Muru udało się jej też wstąpić na lokalny market i z jej opowieści wynika, że można tam dostać dosłownie wszystko. Wszystko co możemy kupić w Europie z tym, że w "konkurencyjnych" cenach.
Jeszcze kilka lat temu chińskie podróbki typu Adidos, czy Rolax raźiły koszmarną jakością, teraz trudno jest rozpoznać, która rzeczy jest "prawdziwa".
Przykładem mogą być kultowe trampki Converse, którę noszę od lat. Kto zgadnie, które są oryginalne, a które były kupione za niecałą piątkę?
Już nie będę was trzymać w niepeności...te brunde to moje:(( Sorry, ale Ci co znają mnie od lat wiedzą o mojej teorii o czystości conversów:)
Zrobiłam Wam kilka zdjęć, ale pokazać, że para z Chin jest dosłownie identyczna...
Kolory, logo, jakość materiału. Jednyna różnica, którą odnalazłam to metka z języka. Ta poniżej pochodzi z Chin
Język mojej pary)
Podeszwa identyczna.
Jestem trochę skołowana. Z relacji koleżanki wynika, że na owym markecie (a jest ich tam tysiące) można kupić ubrania, sprzęty Audio, RTV, AGD, kosmetyki! Ile z tego ląduje na naszym rynku?
Chciałabym też przytoczyć historię, którę kilka lat temu opowiedział mi kolega motocyklista. Jeden z popularnych czeskich mini-moto Blata został sklonowany w Chinach. Kopia bardzo dobrze odpowiada oryginałowi, może nawet za dobrze, bo "specjaliści" stworzyli motocykl z łysymi oponami (bo sztuka, która została wysła na wzór, była używana i miała zdarte gumy).Upsi
Chiński przemysł rozwinął się z zaskakującym tempie i jest ogromną konkurrencją dla rynku na całym świecie.
Pewnie część z Was pomysli, że ceny, ktore są narzucane na produkty ogólnodostępne w pierwszym miejscu, są zybt wygórowane, a koszt wyprodukowania ich "zamienników"jest przecież podobny.
Czasami sobię myślę, co zrobiłabym w sytuacji, kiedy ja jako projektant danej rzeczy, dowiedziałabym się o tym, że ktoś bezczelnie kopuje mój pomysł i niekiedy lata ciężko włożonej pracy?
Wspomniałam też wielokrotnie, że nie lubię, kiedy ktoś bardzo negatywnie wypowida się na temat kosmetyku, gadżetu, a zakupił go na bazarku i jego źródlo pochodzenia jest nieznane.
Temat, który poruszyłam w poprzednim i dzisiejszym poście jest dość ciężki. Szczególnie, że żyjemy w czasach, kiedy większość z nas ogłąda daną rzecz dziesięc razy rozważając zakup (ja tak robię hahah).
Ja chyba jednak uznaję zasadę, że wolę poczekać, odłożyć i kupić coś z trochę wyższej półki, bo oczekuję, że dana rzecz będzie mi służyć na dłużej. Nie zawsze się tak dzieje, ale w większości przypadków moja zasada się sprawdza.
A co Wy myślicie?
Aga