Moją bransoletkę z grupą krwi, projektu Maćka Zienia znacie nie od dziś. Nie rozstaję się z nią od roku i noszę non stop. Pisałam o niej tu link.
W listopadzie i grudniu stałam się szczęśliwą posiadaczką trzech nowych i chociaż nie noszę ich w tym samym czasie, to uwielbiam na nie patrzeć.
Pierwsza od prawej na zdjęciu to kotek na czarnym sznurku. Kupiłam go w sklepie Mulberry w Bicester Village klik. Tygrys reprezentuje chińskie znaki zodiaku, ale ponieważ pies jakoś do mnie nie przemówił, zdecydowałam się na pozłacanego koteczka. Kąpię się z nim i spię, a nadal wygąlda jak nowy.
Druga w kolejce jest srebrna bransoletka, którą dostałam na święta. Pochodzi ze sklepu YES i niestety nie mogę jej znaleźć na stronie;( kilk. Nie mam też bliższego zdjęcia:(
Ostatni nabytek to przepiękne świecidełko, które zakupiłam podczas grudniowej wizyty w Kew Gardens. Razem z kochaną mamą zrobiłyśmy sobie mini przedswiąteczne prezenty. Niestety bardzo ciężko uchwycić ich urok na zdjęciu.
Ultracienki łańcuszek wykonany jest z różowego złota, a subtelnie mieniący się w promieniach słońca kamień to akwamaryn.
Biżuterię ręcznie wykonuje Amanda i w każdym szczególe widać włożone serce. Tu możcie sprawdzić jej stronę link.
Po kilku tygodniach poprosiłam ją o zmianę umocowania kamienia i nowa zwisająca wersja o wiele bardziej mi się podoba. Bransoletka przypomina mgiełkę i choć ani razu "nie zerwała się", to nie kąpię się w niej i zdejmuję wieczorem.
Uwielbiam każdą z nich i szkoda, że gryzą się noszone razem.
Mam jeszcze kilka cudeniek na oku, ale o tym może przy innej okazji. A Wy macie swoje ulubione elementy biżuterii?
Całusy Aga