linia

The Wet Brush, nowe baby w domu

Jestem nieoficjanlą włosomaniaczką i musiałam ją mieć. Moją opinię o Wet Brush klik wyrobiłam sobie już po pierwszym użyciu, ale z ostateczną opinią poczekałam ponad tydzień, stosująć ją o różnych porach dnia i nocy:) Jeżeli macie ochotę usłyszeć więcej, zapraszam do lektury.


Szczotkę możemy kupić w kilkunastu odcieniach i akurat miałam chęć na czerwoną. Przychodzi w plastikowym pudełeczku z hologramem autentyczności. 
Kilka podstawowych wiadomości o zastosowaniu szczotki. Możemy używać jej na mokre lub suche włosy jak i te przedłużane oraz peruki. Sprawdzi się dla osob o prostych, grubych i kręconych włosach.


I opis działania. Włosie zrobione  jest z super cienkiego, mocnego i elastycznego materiału o nazwie Intelliflex , który bez problemu rozczesuje wszelkie supełki. Włosie IntelliFlex zamocowane jest na pneumatycznej poduszce i za każdym razem wraca do pierwotnej postaci eliminując wszelkie pęknięcia włosów i ból.
 

Dzięki SofTips (które znajdują się na końcówce każdego z ząbków) bezboleśnie masujemy skórę głowy, aby pobudzić jej krążenie


Producent gwarantuje nam też, że główki nie spadną z ząbków (do dziś pamiętam ból z przeszłości, kiedy te właśnie kulki zgubiły się i "goły" plastik drapał skórę i szarpał włosy.

 Szczotka jest lekka i fantastycznie leży w dłoni.  Rozczesywanie włosów to prawdziwa przyjemność. Nadal kocham mój TT i MP, ale po "morką szczotkę" sięgam w tym momencie najczęściej. Ba nawet kilka raz dziennie i za każdym razem zadziwia mnie jak delikatnie radzi sobie z wygładzeniem moich włosów.
 Kupiłam ją tutaj klik i przyszła w przeciągu kilku dni. 

Moim zdaniem jest to jedna z najlepszych szczotek do włosów jakie używałam i jeżeli nadal nie znalazłyście szczotki idelanej, to koniecznie sprawdzcie tą. 

Są jeszcze wie rzeczy o których muszę wspomnieć...mogą być uważane za wady. Szczotki nie można używać do stylizacji włosów (chodzi o niszczycielksie ciepło suszarki) oraz fakt, że trochę ciężko ją czyścić. 

Całuję Was Aga

Baza pod cieine NARS

Skończyła się moja ukochana baza Urban Decay Eyeshadow Primer Potion klik, a że miałam ochotę wypróbować coś nowego, skusilam się na NARS Smudge Proof Eyeshadow Base klik Wybrałam wersję mini, bo makijaż oczu wykonuję dość rzadko. 
 
Powieki to "najtłustsza" część mojego ciała i nawet najlepeszy cień zroluje się na niej po kilku godzinach (chyba dlatego nie maluję tego miejsca najczęściej). 

 Baza ma wygodny aplikator i zwyczajne opakowanie przypominające tusz do rzęs. Sama konsystencja kosmetyku jest kremowa i dobrze rozsmarowywuje się na powiece. Zastyga w kilka sekund i tworzy matowy kanwas dla cieni. Niestety moim zdaniem nie ma tak dobrej mocy przetrwania jak jej poprzednik z UD. Utzymuje cienie w ryzach przez caly dzień, ale mam przeczuice, że latem nie da rady...(może się mile zaskoczę?)
 Nie żałuję zakupu, ale jak mi się skończy (pewnie za rok), to wróce do Urbana:)
Bazę kupiłam tu klik.
Jakie są Wasze ulubione bezy pod cienie?
Pozdrawiam

Aga

Ps. Baza pod cienie to jedno z największych makijażowych odkryć mojego życia, zaraz obok pędzli.

Ścieramy cienie pod oczami

Lubię testować korektory pod oczy. Nie często zdarza się, że powracam do jakiegoś, ale w zeszłym roku trafiłam na Maybelline Eraser Eye Concealer, którego zużyłam dwa opakowania. 
Prawie 6ml kremowego korektora wykręca się na miękką gąbeczkę (niestety nie należy do higienicznych rozwiązań) i bezproblemowo aplikuje w okolice, które tego potrzebują. Kosmetyk rozciera się jak marzenie, ma średnie krycie i aksamitną konsystencję, która trzyma się pod oczami (jak i w moim przypadku na pół twarzy) kilka godzin. 

Nie wchodzi w zmarszczki, nie podkreśla ich, a także nie wysusza tej delikatnej okolicy. Jeżeli miałby minimalnie większe krycie, mogłabym go nazwać ideałem.

Pokazałam Go Wam w ulubieńcach makijażowych zeszłego roku


Pod tym właśnie filmem jedna z Was (Magda 77Gerda), napisała o jego "białej" wersji, którą udało mi się znaleźć na Amazonie klik. Nigdzie w sieci nie mogłam sprawdzić odcieni wersji Jade Instant Anti-Age Dark Spot The Eraser, więc w ciemno kupiłam Nude. 

Identyczne opakowanie, tylko nie widać, ile produktu zostało w środku.

 Nudziak jest trochę ciemniejszy i zdecydowanie bardziej pomarańczowy. Niestety nie do końca to mój odcień:(

 Tu dla porównania z odcieniem fair mojej pierwotnej wersji.
Szkoda, że nie trafiłam z kolorem, ale może latem mi bardziej posłuży. 

Próbowałyście tego korektora? Serdecznie Wam polecam obie wersje. Wiem, że nie jest dostępny stacjonarnie w Polsce, ale na pewno znajdziecie go online

W UK klasyczną wersję możecie kupić w każdej drogerii klik lub online klik.

Pozdraiwam

Aga

Una Brennan Superfacialist Vitamin C+ Skin Renew Cleansing Oil

Od lat zachwalam pomarańczowy olejek do mycia buzi z Biochemii Urody, który niestety  niedostępny w Wielkiej Brytanii (a przecież tak wiele z nas tu mieszka).
Postanowiłam odnaleźć jego odpowiednik i zaraz się dowiecie, czy mi się udało:)

Una Brennan to utalentowana brytyjska specjalistka od pielęgnacji skóry twarzy.  Jej kosmetyki możemy kupić w większych oddziałach Bootsa.

Seria Super Facialist ma szeroką gamę produktów odpowiednią dla każdego rodzaju skóry - łączy naturalne ekstrakty, składniki o
wysokiej wydajności oraz wykwintne aromaty, które dają najlepsze efekty - zdrowy, piękny młodzieńczy wygląd skóry.

Superfacialist Vitamin C+ Skin Renew Cleansing Oil jest zamknięty w plastikowej butelce o pojemności 200ml. Od razu spodobało mi się rozwiązanie z nakrętką, którą można otworzyć jedną dłonią. W odróżnieniu do olejku z BU, którego nakrętkę trzeba odkręcać.

Wzbogacony w odżywczą oliwę z oliwek, olej z pestek winogron i dzikiej róży, produkt w zetknięciu się z wodą przekształca się w lekką, mleczną emulsję. Dodatkowo w składzie mamy olejek rozmarynowy, witaminę E i kojący olej z ogórka, który delikatnie usuwa codzienne zanieczyszczenia z twarzy i makijaż oczu.
W olejku oprócz wielu olejów dodano też wysokiej klasy pro-aktywny kolagen, witaminę C, a to wszystko dla bardziej młodzieńczego, zdrowego blasku i gładszej skóry.


Olejku używam od ponad tygodnia i jestem zachwycona wydajnością jak i działaniem. Niestety zapach, choć też cytrusowy, nie jest tak przyjemny jak olejku z BU. Ten od Uny pachnie cytrynowo, trochę jak odświeżacz powietrza. Na szczęście zapach nie utrzymuje się na skórze.  Używam go do pierwszego mycia buzi i idealnie sprawdza się przy masażu. Używanie takiego olejku zimą, kiedy skora jest narażona na przesuszenie, to sama przyjemność.


Jeżeli nie znajdziecie do w Waszym stacjonarnym Bootsie, olejek możecie zamówić na stronie (jest opcja darmowej dostawy do Waszego lokalnego sklepu) i w tym momencie kosztuje £7.99, zamiast £10.99 klik.  

Pozdrawiam
Aga

Sushi jak malowane

W zeszły weekend dostaliśmy zaproszenia na interesujący wieczór pod tytułem, jak sobie nie ugotujesz, to nie zjesz. 

Tylko żartuję oczywiście, ale coś w tym jest bo, najpierw z mężem przeszliśmy bardzo interesujący trening. Trening jak wykonać sushi:) 

Naszym "mistrzem' był Karol, którego serdecznie pozdrawiamy. 
Najpierw gotujemy odpowiedni rodzaj ryżu, od którego przygotowania podobno zależy cała reszta. Nie byłam przy tym etapie, więc nie mam zdjęć:(

Zakładając, że ryż już jest, pod bacznym okiem Karola zaczynamy od Maki. Bardzo ostrym nożem rozcinam nori, czyli prasowane algi.

 Słucham instrukcji i przy okazji zwilżam rękę, którą będę nabierała ryż.
Rozkładam go równomiernie, ugniatam i wybieram co wkładam do środka. Padło na awokado i kraby.
 Zaczynamy zwijać i wyszły mi piękne Hosomaki.

Tak mi się spodobało, że przygotowałam też Uramaki, czyli Maki, tylko z ryżem na zewnątrz i Nigiri ze świeżym tuńczykiem.





Kto zgadnie, które to "moje".  

Dawno się tak dobrze nie bawiłam, ale i najadłam. Zdecydowanie częściej musimy organizować takie wieczory. Może przygotujemy coś z kuchni polskiej następnym razem?

Lubicie sushi? Jakie jest Wasze ulubione?

Pozdrawiam 
Aga

Charlotte Tilbury z bliska

W Polsce mało się jeszcze o nich słyszy, ale na Wyspach dudnią o nich od kilku miesięcy. Mówię tu o kosmetykach makijażystki gwiazd Charlotte Tilbury. 
Stałam się posiadaczką trzech, choć po odwiedzinach stoiska w Selfridges mogłabym przygarnąć więcej.
  
Od razu rzucają się w oczy ekskluzywne opakowania w kolorze różowego złota. 


W prostokątnym pudełku "mieszka" bronzer/produkt do konturowania buzi i rozświetlacz. W owalnym, puder no i na samym końcu, ale wcale nie najgorsza konturówka.

 FILMSTAR BRONZE & GLOW Face Sculpt & Highlight

Aby odkryć sekret gwiazd wystarczy zapoznać się z informacją na pudełku;)


 Mój absolutny ulubieniec już po kilku użyciach. Przepiękna konsystencja ułatwia bezproblemową aplikację (nawet o 6 rano przy minimalnym świetle), cudownie się rozciera i sprawia, że moja raczej okrągła twarz, zaczyna nabierać "kształtów".
Rozświetlacz nadaje zdrowy połysk skórze i pięknie mieni się w słońcu. 
Oczami wyobraźni widzę siebie latem...muśnięta słońcem buzia i połączenie tych dwóch cudeniek da kuszący efekt.



Zauważyłam, że lepiej mi się go aplikuje na przypudrowaną twarz i tu wkracza kolejny zakup AIR BRUSH FLAWLESS FINISH 2 MEDIUM Skin Perfecting Micro-Powder.


Aksamitny w dotyku puder, który utrwala makijaż twarzy. Nie matuje skóry zupełnie, ale delikatnie ją rozświetla (choć nie ma w sobie żadnych drobinek). W swoim życiu nie używałam wielu pudrów i nie wiem czy ten jest najlepszy, ale miło mi się z nim pracuje i z chęcią potestuję go dłużej. 


O konturówce LIP CHEAT w kolorze PILLOWTALK słyszałam tyle dobrego, że nie mogłam obok niej przejść obojętnie. Re-Shape & Re-Size Lip Liner w jednym, czy subtelna zmiana kształtu i wielkości naszych ust? 
Bez problemu.


Kolor przypominający naturalny odcień ust idealnie wtapia się i rzeczywiście, możemy nim stworzyć mini iluzję "powiększenia". "Ustna oszustka" jest wodoodporna i przez to trzyma się na ustach przez kilka godzin, nie wysuszając ich przy tym. 


Na zdjęciach trudno mi było uchwycić jej urok, ale zapraszam Was na film w którym możecie zobaczyć owe kosmetyki w akcji:


Wszystkie możecie kupić na stronie Charlotte klik albo w Selfridges klik
AIR BRUSH FLAWLESS FINISH 2 MEDIUM Skin Perfecting Micro-Powder klik   
FILMSTAR BRONZE & GLOW Face Sculpt & Highlight klik 
LIP CHEAT PILLOWTALK Re-Shape & Re-Size Lip Liner klik

Dajcie mi znać, czy używałyście ich i na co macie ochotę?
Całusy Aga

Na Małysza

Czy wiecie, że sezon narciarski się rozpoczął? James praktykuje, a ja z nim;)

Nasz synek zaSKAKUJE nas każdego dnia. Kocham jego pomysły i często przyłączam się do zabawy.


Sorry za bałagan w kuchni i wypięte cztery litery (właściwie to osiem), ale inaczej się nie da.


Całujemy Was i życzymy miłej niedzieli. Do usłyszenia:)
Aga&James

Bubel od Bobble

Jakiś czas temu pokazałam Wam na Instagramie zdjęcie mojego nowego zakupu: butelki HOT z firmy Bobble.
 Pojawiło się wiele pytań i Waszych opinii, a że używam jej od kilku dni postanowiłam dołożyć też swoje pięć groszy:)

Firma Bobble istnieje na rynku od kilku lat i najbardziej znamy ją z poręcznej plastikowej butelki, która zaopatrzona jest w filtr oczyszczający wodę. Wygoda i innowacyjność w jednym, bo wystarczyło wlać do butli kranówkę, założyć korek i tyle. Ja swoją kupiłam kilka lat temu i służyła mi do momentu, kiedy chciałam ją "dokradnie" umyć i odkształciła się od ciepła wrzątku;(

Ta ze zdjęć przeznaczona jest do gorących napojów, nie ma też filtra. Została mi polecona przez koleżankę z pracy. Kumpela gwarantowała brak przeciekania i bardzo dobrą izolację ciepła. Już po 30 min od użycia musiałam się nie zgodzić z jej zdaniem.

Kawę zrobiłam na kilka minut przed wyjściem do pracy.  Mój metalowy kubek Bodum (o którym pisałam tu klik) jest w stanie utrzymać sensowną temperaturę napoju przez kilka godzin (oczywiście zależy to od aury i tego jak często z niego siorbię:), niestety trochę przecieka i muszę pamiętać, aby zawsze stawiać go w pionie.

W dniu testów Bobble Hot padał deszcz i mój pierwszy sprawdzian polegał na ocenieniu szczelności dziubka. Fail... przecieka
Test temperatury: kawa była chłodna po 20 minutach od przygotowania napoju, a przecież nie było, aż tak zimno:(((


Końcówkę kawy wylałam, bo nie dało się tego pić. Sam dziubek też nie należy do najwygodniejszych:( 
Pomyślałam pal go licho, będę pić z niej zimną wodę w pracy, a i tu pojawił się inny problem. 
Butelkę dokładnie umyłam (nie wrzątkiem), wlałam wodę (mamy dużą maszynę filtrującą, dlatego nie odkupiłam ponownie klasyka tej firmy) i po pierwszym łyku, pojawił się niesmak. Nadał czułam poranną kawę, która chyba "przeżarła" kawałek gumy przy ustniku:) Butelkę umyłam ponownie kilka razy i dopiero wtedy pozbyłam się tej nieprzyjemnej woni. 

Całe szczęście, że udało mi się ją dorwać okazyjnie w TKMaxx za niecałe cztery funty, inaczej byłabym zła.

Generalnie nie polecam, chyba, że trafił mi się felerny model? co myślicie? jakie kubki/termosy polecacie?

pozdrawiam
Aga


Trochę wiosny zimą

Słodkie pudełeczko z gwiazdką stało tuż przy kasie i postanowiłam, że się nim zaopiekuję. 

 W środku mieszka bulwa, która już zaczęła kiełkować
 Najbardziej spodobała mi się mini kostka nawozu, która po dodaniu wody napęczniała w expresowym tempie.


 Ugniotłam kwiata
 I włożyłam do pudełeczka z okienkiem.
Teraz muszę czekać od 6 do 8 tygodni na kwiaty. Ciekawe czy wyrosną, bo przecież wiecie, że zła kwiatowa mama ze mnie. 
Będę Was informować:)

Całusy i miłej niedzieli

Aga