Nie wiem, czy miałam okazję kiedyś wspomnieć o tym jak bardzo lubię brytyjskie szmateksy. Trochę różnią się o tych naszych...po pierwsze towaru nie kupuje się na wagę. Wszystko jest wycenione i zazwyczaj wisi na wieszkach.
Po drugie zdecydowana większość tego co możmey kupić została przyniesiona przez innych ludzi, ktorzy w ten sposób pozbywają się zbędnych ubrań, książek, naczyń z domowych półek, szaf. Tu pojawia się kolejna różnica, bo w charitkach oprócz ubrań można znaleźć dosłownie wszystko.
Każdy z takich sklepików wspomaga wybrane akcje charytatywne (szpitale, domy pomocy itp) i to dla niech jest przenzaczona częśc dochodów (stąd nazwa charity). Osoby zatrudnione w takich miejscach często są wolontariuszami (babcie na emetyturze nie nudzą się w domu, a spotykają z kumpelami na plotkach).
Kocham wyławiać perełki w takich sklepach. Jeden z moich ulubionych miejsc jest w okolicy Angel, gdzie za kilka "penisów" kupiłam pasek Marca Jacobsa jak i wiele innych, wyjątkowych ubrań.
W sobotę udałam się na mini tour po okolicznych lumpeksach, żeby znaleźć:
Dwie pary nowych, sexi szortów z Topshopu po £2 za parę. W koszu wszystko za £1 wypatrzyłam granatowy sweter Gap z rękawiek na 3/4 i ciekwym zamkien na ramieniu. Ale chyba najbardziej cieszę się z dwóch swetrów. Perwszy w przepięknym czerwonym kolorze zrobiony w 100% z kaszmiru, a drugi to beżowy kardigan z All Saints o bardzo dobrym składzie i idelanym kroju dla mnie. Oba po £3! Bargain
Wszystko już się uprało, a już jutro pokażę Wam jak pozbyłam się nieestetycznych kulek i sprawiłam, że sweter wygląda jak nowy:)
Przy okazji chciałabym Wam jeszcze powiedzieć o bardzo ciekawym artykule, który przeczytałam w zeszłym tygodniu w lokalnej prasie. Od 2008 roku ilośc sklepów charytatywnych w UK wzrosła o 30%. Wcale się nie dziwię, że zaobserwowano takie zjawisko. Rosnące ceny ubrań w sieciowkach nie często idą w parze z ich jakością. Wiele z nas nie lubi też nosić tego samego, co koleżanka z pracy, czy sąsiadka, dlatego szuka oryginalnych perełek w charitkach, zaoszczędzając przy tym ££ i pomagając środowisku.
|
źródlo Metro |
Powinnam też chyba wspomnieć, że nie jest żadnym wstydem robić zakupy w takich miejscach...ba...wiele gwiazd muzyki, czy Tv właśnie tam się ubiera.
Popularność secondhandów srawiła, że ceny w niektórych z nich są dość wysokie i nawet porównywalne do sklepowych (szczególnie w zamożnych dzielniach Londynu), ale możemy tam też znaleźć oryginalne torebki LV, Gucci (tak, tak...są osoby, które oddają TAKIE rzeczy).
Jeżeli kochacie okazje i nie macie nic przeciwko spędzeniu kilkunastu minut na poszukiwaniach to serdecznie Wam polecam tego typu łowy. Nie są one móże dla każdego, ale radość z odnaleźienia perełki jest nie do opisania.
Jesteście fanami szmateksów/lumpeksów? Lubicie nadawać ubraniom drugie życie?
Pamietajcie, że wg angielskeigo przysłowia:
One man's trash is another man's treasure
więc może pora na porządki w szafie?
Całusy Aga