Nie wiem, czy miałam okazję kiedyś wspomnieć o tym jak bardzo lubię brytyjskie szmateksy. Trochę różnią się o tych naszych...po pierwsze towaru nie kupuje się na wagę. Wszystko jest wycenione i zazwyczaj wisi na wieszkach.
Po drugie zdecydowana większość tego co możmey kupić została przyniesiona przez innych ludzi, ktorzy w ten sposób pozbywają się zbędnych ubrań, książek, naczyń z domowych półek, szaf. Tu pojawia się kolejna różnica, bo w charitkach oprócz ubrań można znaleźć dosłownie wszystko.
Każdy z takich sklepików wspomaga wybrane akcje charytatywne (szpitale, domy pomocy itp) i to dla niech jest przenzaczona częśc dochodów (stąd nazwa charity). Osoby zatrudnione w takich miejscach często są wolontariuszami (babcie na emetyturze nie nudzą się w domu, a spotykają z kumpelami na plotkach).
Kocham wyławiać perełki w takich sklepach. Jeden z moich ulubionych miejsc jest w okolicy Angel, gdzie za kilka "penisów" kupiłam pasek Marca Jacobsa jak i wiele innych, wyjątkowych ubrań.
W sobotę udałam się na mini tour po okolicznych lumpeksach, żeby znaleźć:
Dwie pary nowych, sexi szortów z Topshopu po £2 za parę. W koszu wszystko za £1 wypatrzyłam granatowy sweter Gap z rękawiek na 3/4 i ciekwym zamkien na ramieniu. Ale chyba najbardziej cieszę się z dwóch swetrów. Perwszy w przepięknym czerwonym kolorze zrobiony w 100% z kaszmiru, a drugi to beżowy kardigan z All Saints o bardzo dobrym składzie i idelanym kroju dla mnie. Oba po £3! Bargain
Wszystko już się uprało, a już jutro pokażę Wam jak pozbyłam się nieestetycznych kulek i sprawiłam, że sweter wygląda jak nowy:)
Przy okazji chciałabym Wam jeszcze powiedzieć o bardzo ciekawym artykule, który przeczytałam w zeszłym tygodniu w lokalnej prasie. Od 2008 roku ilośc sklepów charytatywnych w UK wzrosła o 30%. Wcale się nie dziwię, że zaobserwowano takie zjawisko. Rosnące ceny ubrań w sieciowkach nie często idą w parze z ich jakością. Wiele z nas nie lubi też nosić tego samego, co koleżanka z pracy, czy sąsiadka, dlatego szuka oryginalnych perełek w charitkach, zaoszczędzając przy tym ££ i pomagając środowisku.
źródlo Metro |
Link do artykułu http://metro.co.uk/2014/01/08/how-to-find-decent-clothes-in-charity-shops-insider-tips-4252976/
Powinnam też chyba wspomnieć, że nie jest żadnym wstydem robić zakupy w takich miejscach...ba...wiele gwiazd muzyki, czy Tv właśnie tam się ubiera.
Popularność secondhandów srawiła, że ceny w niektórych z nich są dość wysokie i nawet porównywalne do sklepowych (szczególnie w zamożnych dzielniach Londynu), ale możemy tam też znaleźć oryginalne torebki LV, Gucci (tak, tak...są osoby, które oddają TAKIE rzeczy).
Jeżeli kochacie okazje i nie macie nic przeciwko spędzeniu kilkunastu minut na poszukiwaniach to serdecznie Wam polecam tego typu łowy. Nie są one móże dla każdego, ale radość z odnaleźienia perełki jest nie do opisania.
Jesteście fanami szmateksów/lumpeksów? Lubicie nadawać ubraniom drugie życie?
Pamietajcie, że wg angielskeigo przysłowia:
One man's trash is another man's treasure
One man's trash is another man's treasure
więc może pora na porządki w szafie?
Całusy Aga
Bardzo lubie "łowy" w secondhandach. Wielokrotnie znalazlam w nich perelki ktorych nie upolowalabym nigdzie indziej.
OdpowiedzUsuńA Twoja największa zdobycz to?
UsuńJa też lubię łazić po szmateksach gdy tylko mam wolną chwilę ;) Niestety u mnie w Lublinie jest niewiele szmateksów godnych uwagi, większość z nich oferuję na prawdę ubrania nie nadające się nawet na szmatki :(
OdpowiedzUsuńW PL ten interes się nadal rozwija, więc jest szansa, że będzie lepiej
UsuńTeż jestem z Lublina i wcale nie możemy narzekać na ilość fajnych lumpeksów ;D.
UsuńJa tez z Lublina i tez nie narzekam ;)
UsuńSporo prawdziwych perełek się uzbierało ;)
Widocznie nie odkryłam tych najlepszych ;) Dziewczyny polećcie mi jakieś :)
UsuńJa jestem jak najbardziej za lumpeksami :) Tu w Polsce mam swój jeden ulubiony, gdzie ceny nie przewyższają 5 złotych a można odnaleźć prawdziwe perełki jeszcze z metkami. Aż nabrałam ochotę na jakieś ciuchowe łowy :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTęsknie do polskich:((
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńuwielbiam te sklepy i często robię w nich zakupy, kilka lat temu właśnie w takim sklepie kupiłam torebkę bottega veneta, ktora służy mi do dziś.
OdpowiedzUsuńMuszę się wybrać na Angel i pobuszować w tamtych "jaskiniach skarbów" jeśli możesz mi polecić któryś z tamtych charity shopów to będzie mi bardzo miło...;)
i jeszcze iIlington, Chelsea, chiswick, richmond;) Mówię ci bajka;)
Usuńdzięki, pewnie nie wszystkie zaliczę gdyż mieszkam na północy Londynu, ale niektóre na pewno "zaliczę " ;)
UsuńSzkoda, że w Polsce nie ma takich miejsc. Sama czasem chętnie oddałabym gdzieś swoje ubrania, których już nie noszę, a są w dobrym stanie, ale niestety zostaje tylko PCK, a potem się okazuje, że sprzedają ubrania lumpeksom. Dla mnie to jest bez sensu. Pozdrawiam :) i zapraszam w wolnej chwili do mnie:
OdpowiedzUsuńhttp://szydelkowamama.blogspot.com
Patrząc na to z drugiej strony, jeśli PCK sprzeda ubrania lumpeksowi to zdobywa pieniądze na swoje działania statutowe, więc i tak pomagamy :)
UsuńW sumie masz rację. Moja ciocia miała kiedyś zabawną sytuacją. Wrzuciła skórzaną kurtkę po wujku do pojemnika PCK, a za kilka tygodni będąc na targu zobaczyła ją na stoisku. Podchodzi do sprzedawczyni i pyta, skąd ma tą kurtkę. Pani odpowiedziała, że po swoim mężu, a ciotka na to, że nieprawda, bo to po jej mężu. Okazało się, że to była ta sama kurtka, bo ciocia pokazała, zszytą, na czerwono wewnętrzną kieszeń. Ciotka była wściekła, bo myślała, że kobitka okradła pojemnik PCK. Nie wiedziała, że oni te ubrania czasem sprzedają :)
UsuńJasne ze lubie takie zakupy. Tylko ostatnio nie znajduje niczego specjalnego,moze za rzadko do nich chadzam.
OdpowiedzUsuńJa kiedyś chodziłam za często i nic mi się nie udało znaleźć, teraz raz, na jakiś czas i zawsze się coś trafi:)
UsuńMoim zdaniem to swietne rozwiazanie takich sklepow zwlaszcza ze czasami nie mamy oddac komus ubran bo nie mamy nikogo w rodzinie w takim przedziale wieku a ubrania sa nowe lub nieznoszone i szkoda je wyrzucac do kosza... Sama czesto zagladam i jak to piszesz Agnieszko za kilka penisow da sie cos fajnego upolowac niekiedy z metka :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTakie penisy nie są złe:))
UsuńW Norwegii też jest taka sieciówka, nazywa się Fretex, jest tam wszytko ciuchy, książki, naczynia, nawet meble. dochód idzie na cele charytatywne, ostatnio upolowałam tam dwie pare spodni od Gucci i Armaniego w świetnym stanie
OdpowiedzUsuńo zapomnialam wspomnieć o meblach...gratuluje łowow
UsuńJa wlasnie zaczynam przygode ze sprzeawaniem ciuchow vintage w UK. Zaopatruja sie u nas sklepy i osoby sprzedajace vintage online. Gdybys miala ochote poogladac- zapraszam:-)
OdpowiedzUsuńPOdaj strone proszę;)
Usuńhttp://out-of-stock.co.uk/
Usuńinfo@out-of-stock.co.uk
https://www.facebook.com/pages/Out-of-Stock/607536985924032
https://twitter.com/OutofstockV
Jestesmy w Coventry, takze jesli bedziesz/ecie w okolicy...:-)
Ja wlasnie bylam wolontariuszka w takim sklepie , na Putney w Londynie :) Rzeczy czesto byly z bardzo dobrych marek, dlatego, ze Harrods przywozil nie sprzedane rzeczy :)
OdpowiedzUsuńMuszę Cię odwiedzić:)
UsuńOkej ! Byc moze w te wakacje tez bede tam pracowac, wiec dam znac ;) jako ze nam wolontariuszom nie placono, mielismy znizki 20-30% na wszystko i zawsze dla kolezanek, siostry i mamy cos kupowalam za jeszcze mniej ;)
UsuńUwielbiam takie sklepy, szkoda, że w Polsce nie można też kupić np. mebli, czy porcelany jak np. widziałam w Holandii. Ale tu gdzie mieszkam od czasu do czasu są też książki angielskie. Szkoda, ze same romansidła.....
OdpowiedzUsuńJa ostatnio upolowałam sweterek i spódniczkę- świetne okazje :) (zdjęcia w jednym z moich postów jeśli byłabyś zainteresowana)
Pozdrawiam !!
W Pl są raczej komisy z meblami i tam czasami też można trafić na coś ciekawego:) pozdrawiam
UsuńMoje najlepsze ciuchy pochodzą właśnie z lumpexu.
OdpowiedzUsuńJeśli pozwolisz, bluza którą uwielbiam! Kupiona za 6 zł.
http://instagram.com/p/i-9hYxmqIo/
:)
UsuńAhhhh "lumpy" :D Kto ich nie lubi ? - znam takich, znam, bo w życiu nie ubiorą czegoś, w czym ktoś chodził yhhhh ;)
OdpowiedzUsuńJa od nastolatki biegałam między wieszakami - mam to szczęście, że w moim mieście od groma "lumpeksów" - tylko niektóre z nich niestety odstraszają tym wstrętnym zapachem formaliny ;/
A teraz kiedy sama jestem matką - już w ciąży zaopatrywałam się w ubranka dla mojej córy - może to dla niektórych obrzydliwe, ale moi drodzy taki maluch rośnie w tempie tak szybkim jak bambus ;) więc te ubranka często gęsto są w stanie IDEALNYM - a nie wiem jak u Was Aga w Anglii, ale w Polsce ceny nowych ubranek dla noworodków powalają na pysk - dosłownie.
Oczywiście jak się trafi na fajne promocję np. 4pak śpiochów za 20-25 zł to warto, ale jak widzę komplecik body-półśpiochy, a cena na metce 60zł to łał!! :O ;) Daj Boże żyć ! :)
Także ode mnie DUŻE TAK DLA "LUMPKÓW" :)
P.S.
Uściski dla Dżejmsa ;)
Coś wiem o cenach ubranek dla maluchów, dlatego kocham przeceny i charitki:)
UsuńKiedyś buszowałam i oczywiście znajdywałam, ale z biegiem czasu coraz mniej a ja miałam coraz mniej czasu na to i się niestety skończyło. Słyszałam za to że nieużywane ubranka dla dzieci można było znaleźć i wiele moich znajomych z takich rozwiązań korzystały.
OdpowiedzUsuńJa w moim rodzinnym mieście znalazłam lumpeks, w którym nie ma używanych ciuchów, a wszystkie są nowe, z metkami. Po prostu są końcówkami kolekcji z zagranicy. Może nie jest to outlet, bo jakiś szałowych marek tam nie ma, bo są ciuchy z Primarka, Nike, Promod itp. I ceny może też nie są jak w tradycyjnych lumpkach ( 5zł za kg:) tylko ciut większe, ale o wiele fajniej się szuka czegokolwiek, jak ciuskzi są na wieszkach, ładnie pachnie i w ogóle :)
OdpowiedzUsuńMoja zdobycz: kurtka z naturalnego puchu Nike, za 20 zł :) Nowiutka z metką !
A skąd jesteś?
UsuńRodzinne miasto to Inowrocław, obecne Poznań :)
UsuńHej Agus mi to juz szmateksy wpadly w nalog duzo jest super rzeczy mam super torebki z DNK NEXT itd.:)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że w Polsce nie opłaca się oddawać rzeczy do lumpeksów, za porządne ubrania dostaniemy grosze... Mam mnóstwo naprawdę fajnych ciuchów, wystawiam na Internecie i nic... Uwielbiam szmateksy <3
OdpowiedzUsuńAle w UK nikt nie płci za oddanie ubran...ludzie robią to dobrowolnie
UsuńW Bydgoszczy jest taki sklep Lady Sue Ryder w jednej z pierwszych przecznic ulicy Gdańskiej. Czułam się, jakbym czytała o nim. Zakupom tam towarzyszą wszystkie te pozytywne uczucia i świadomość, że można nimi komuś pomóc. Jest w Bydgoszczy także hospicjum Jej imienia.
OdpowiedzUsuńFajnie, że o tym miejscu napisałaś, dziękuję
UsuńCieszę się :) Agnieszko, już tu może nie wrócisz, ale czy to hospicjum, którego nazwę widzimy na pierwszym zdjęciu, jest imienia naszej Rodaczki, Marii Skłodowskiej-Curie? Za granicą używane jest chyba jej nazwisko po mężu. Bardzo się kochali.
UsuńJa również uwielbiam charity shopy! Zwłaszcza odkąd mam dziecko. Pomijając już zakupy ubraniowe, to kupiłam w nich setki zabawek dla swego Gagatka :) I to naprawdę za grosze - Little People (pisałam o nich na blogu - http://glamourmamablog.blogspot.co.uk/2013/10/mali-ludzie-radosc-wielka.html), grające zabawki Fisher Price i wiele innych.
OdpowiedzUsuńWiadomo, że zabawki po jakimś czasie się nudzą więc przynajmniej bez żalu pakuję je i z powrotem oddaję do chariciaków.
Pozdrawiam serdecznie :)
I w ten sposób nic się nie marnuje;)
UsuńUwielbiam, ja już prawie nie kupuję nic nowego, chyba że upoluję jakąś okazję na allegro. A tak to mam wszystkie lumpki na około obcykane :), zawsze chodzę na ostatni dzień po 3 zł, a i tak udaje mi się znaleźć coś fajnego. Teraz poluje na sukienki, na lato w sam raz a na wagę kosztują grosze. Podoba mi się ta akcja że ludzie przynoszą ciuchy, ja wczoraj byłam na zamieniadzie, ale niestety większość osób chciała sprzedawać a nie się wymieniać, ale i tak wymieniłam się na 3 rzeczy za 2 moje, a 2 rzeczy kupiłam za 5 zł ;). Takie okazje i atrakcje w Bydgoszczy.
OdpowiedzUsuńA i ostatnio kupiłam nową torebkę za 20 zł w lumpku, aż się zdziwiłam że jej nikt nie kupił. Lubię też zasłony i koce, ale różnie to z nimi bywa.
Usuńa mozesz jakies konkretne adresy podac? bo wlasnie szukam jakies fajne lumpy!!!
UsuńGenialne zdobycze! Sweter z kaszmiru wygląda na meeeega mięciutki!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kiedyś takie sklepy powstaną w Polsce :) Ja niestety mam uraz do lumpeksów, które kiedyś uwielbiałam, bo niestety w Krakowie ceny w większości second handów są takie same jak w outletach albo i sieciówkach, więc już wolę wybrać się do outletu i kupić nowy ciuch w tej samej cenie co używany.
Niestety, ale niektóre sh chcą być za bardzo trendy i ceny im się w głowie pomieszały
Usuńooo to to, u mnie jest taki jeden i poszczycic sie moze super ciuchami, az muszę w koncu tam zajrzec przy okazji wspomoc:)
OdpowiedzUsuńZawsze kiedy jestem w ldn latam po charity shopach. Mam stamtąd mnóstwo świetnych ubrań, a moja babcia jest mistrzynią w wynajdywaniu takich rzeczy! uwielbiam Oxfamy. :)
OdpowiedzUsuńFajniejsze są takie mniejsze, bardziej niezależne:)
UsuńBardzo lubię łowy w szmateksach ;) Szkoda, że u nas nie ma takich Charity Shopów, bo bardzo podoba mi się zarówno fakt, że wiadomo dokładnie na co idą pieniążki, a po drugie to, że można iść tam i coś zanieść :)
OdpowiedzUsuńmoze to pomysł na interes w PL?
Usuńlubie lumpy. moja najwieksza zdobycza jest sweterek z Patricia Pepe co prawda za 20 zl,ale i tak pareset zlotych do przodu!
OdpowiedzUsuńWłaśnie wróciłam z rodzimego lumpeksu ze spodniami rurkami z denim co. za 18 zł :) polecam chodzenie po tego typu sklepach
OdpowiedzUsuńUwielbiam Charity :)
OdpowiedzUsuńBlisko mnie jest ulica gdzie takich sklepow jest 4 :)
Taka najbardziej dla wartościowa rzecz do srebrna cukiernica - za Ł3 :))
I super jeansy z Nexta :) w ktorych chodzę już 4-5 rok i są niezniszczalne :)
Pozdrawiam
Lubię takie okazje;)
UsuńByłam kiedyś będąc w Uk i to prawda że można złowić świetne perełki! :)
OdpowiedzUsuńchyba jestem w mniejszości, bo nie lubię lumpeksów, jakoś nigdy się do nich nie przekonałam i nie wiem czy to się kiedyś zmieni, za to bardzo lubię przerabiać stare ubrania mojej mamy, czy nawet babci, a moim małym "lumpeksem" jest strych :)
OdpowiedzUsuńteż kocham babciny strych:) rozumiem awersję do szmateksów
UsuńWitam, lumpki to też mój nałóg :)) Będąc na Święta BN w Wejherowie, moim rodzinnym mieście kupiłam piękny płaszcz wiosenny Chloe! Aż wypieków dostałam pamiętam ;) Moja siostra kocha kaszmir i ma multum szali/swetrów takivh właśnie. Jak dorwałam śliczny, niezmechacony sweterek ksdzmirowy M&S, nie mogła przeboleć, że go przeoczyła ;) W Jeleniej Górze: sukienka Marc Jacobs (leci na all, za mała dla mnie chlip chlip), pasek Sisley, kurtka p/deszczowa Laura Ashley, spodnie Helmut Lang, sukienka Boden i wiele innych. Jutro poniedziałek, dzień dostawy i bitwy o ciuchy hehe! Pozdrawiam xxx
OdpowiedzUsuńJa w PL nie chodze do SH, strasznie śmierdzi jak dla mnie w takich miejscach i zawsze mam pecha i trafiam tylko na jakies rzeczy z primarka:(
OdpowiedzUsuńAga! Wpadnij do mnie na bloga. ja co tydzien wystawiam post o lupami z lumpka..Ostatnio kupilam plaszczyk Dolce&Gabbana..plus sukienki Prada i Hugo Boss..
OdpowiedzUsuńnie wpadam, bo mnie zazdrość zje hahah
Usuńjak ja Ci zazdrosze że tam mieszkasz, moje marzenie może kiedys się spełni ;) zapraszam : http://alizanna.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak w Londynie, ale u mnie na "wiosce" ceny w charity shopach sa tak wysokie, ze lepiej oplaca sie kupic nowe ciuchy w sklepie, poza tym jakosc ubran jest coraz gorsza i naprawde ciezko znalezc cos fajnego, o "perelkach" juz nie wspominajac :( i tak sie zastanawiam, co sie dzieje, bo kiedys tak nie bylo...
OdpowiedzUsuńOj myślalam, że "na wiosce" jest taniej;((
UsuńW tego typu miejscach prawie zawsze udaje mi się znaleźć jakaś perełkę:))
OdpowiedzUsuńW NY jest tez taka organizacja co sie nazywa Housing Works i ich dochody ze sprzedaży idą na ludzi bezdomnych bo własnie tym pomagają. Z tym bogatymi ludźmi co oddają tam rzeczy to prawda. Siedziałam jeszcze na studiach z dziećmi rodzinie która jest strasznie bogata. Ona kupowała dzieciom swetry kaszmirowe po $300 jeden, i nowe z metkami oddawała do Housing Works. Ostatnio ten Angielski artysta Banksy oddał swój obraz do nich tez na sprzedaż.
OdpowiedzUsuńnigdy jeszce nie znalazlam nic fajnego do ubrania, ale lubie pierdoly do domu:)
OdpowiedzUsuńW miejscu gdzie mieszkam jest kilka fajnych secondhandów , ostatnio znalazłam długi, beżowy sweter z zary za 3 funty :) Wczoraj robiłam ,,wiosenne,, porządki w szafie i pozbyłam się kilku nie noszonych rzeczy. Uzbierała się spora torba, którą razem z chłopakiem zaniesiemy do takiego sklepu.
OdpowiedzUsuńW Szwecji tez są, ale ja zaglądam tylko po książki.
OdpowiedzUsuńMój największy łup to koszula, czarna mega dopasowana i po prostu piękna ;) jedyna wada była taka, że na rękawach były ok. 2cm rude plamy tak jakby rdza ? Ale to mnie nie zniechęciło. Rękawy z długich zrobiły się 3/4 (zawinęłam na odp długość) i woila .. :) a i jeszcze nie wspomniałam, że dałam za tą koszulę... 2zł :) a i było to na wakacjach w Ełku :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubie lowy w Charity Shopach :), Aga literowki, literowki, chyba, ze slowo "peniskow" mialo byc dla zartu :) ;)
OdpowiedzUsuńPenisy były zamierzone;)
UsuńKocham ciucholandy, sceondhandy itp miejsca. Zawsze można coś ciekawego wybrać. Niestety u mnie na Cyprze (str.turecka wyspy) nie ma czegoś takiego, wg tutejszych jest to "niehigieniczne". Natomiast coś dziwnego obserwuję od jakiś 2 lat w Polsce, mianowicie, moda i boom na ciucholandy chyba spada i to coraz gorzej, albo faktycznie ludzie nie mają pieniędzy i tego typu sklepy się zamykają. W moim rodzinnym sklepie zostały tylko 2, 3 zamknięto. W mieście mojej babci podobnie, pozamykane...Ubolewam nad tym, bo coraz ciężej znaleźć dobry ciuchland w Polsce.
OdpowiedzUsuńProblem pewnie polega na braku dostawców towaru:(
UsuńJa nie jestem w stanie nic wyłowić w second handach, choć kilka razy już próbowałam ;)
OdpowiedzUsuńNie poddawaj się
Usuńja uwielbiam kupować w sh !:)
OdpowiedzUsuńostatnio kupiłam buddrysówkę kurtkę za 10 zł !!:)
jak nowa :P
Bardzo lubie charity shops, ale u mnie sa one dosc drogie. Za 2-3 funty nie kupisz nic, a juz na pewno nic porzadnego. Normalnie trzeba wydac od 5£ w zwyz nawet za szmatki z primarka, a i rzeczy za 15-30£ widzialam i nie bylo to nic nadzwyczajnego. Najczesciej chodze na zwiady jak jestem w Londynie :)
OdpowiedzUsuńU mnie w okolicy jest kilka i w większośc jes jak mówisz, za mniej niż t nic się nie kupi...albo nie ma cen i jak zapytasz ile kosztuje, to pani na pczekaniu wymyśla kwotę:(
UsuńA moj mezus wczoraj gdzies na Balham w charity wynalazl swietna kurtke za 9£. W domu ja wygoglowalam i okazalo sie ze to jakas niszowa, hipsterska marka i normalnie kosztuje 130£ :)
UsuńWycena na poczekaniu :) Jak sie pani rzecz podoba to drozej, a jak nie to taniej i w taki sposob primarkowe rzeczy sa w charity drozsze niz w primarku :)
Usuńja również uwielbiam te sklepy :) jest o wiele łatwiej w nich coś ładnego wyszukać niż w polskich SH!
OdpowiedzUsuńUwielbiam angielskie szmateksy. Łatwiej mi tam znaleźć coś porządnego niż w naszych polskich lumpeksach, z których często wychodzę z pustymi rękami. :C
OdpowiedzUsuńJa po prostu kocham te łowy:)))) robię rundkę raz na tydzień po okolicznych szariciakach:)
OdpowiedzUsuńuwielbiam buszowac w sh choc teraz juz trochę rzadziej to robię ;)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio w chaty sklepie upolowałam piękna satynowa koszule z River Island :)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio w chaty sklepie upolowałam piękna satynowa koszule z River Island :)
OdpowiedzUsuńWiele ciekawych rzeczy wyszukalam w secondhandach uwielbiam je ;) Warto czasami pojsc i poszperac ;)Wyszukalam mamie dwa super plaszcze za ktore w sklepie zaplacilaby majatek a zakupila je za jedynie 40 zl ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiammm! Ciuszki z SH dużo bardziej cieszą mnie (i mój portfel) niż te kupione w sieciówkach. Znalazłam dużo perełek, ostatnio klasyczną czarną koszulę Jil Sander za całe 9 zł! A jej oryginalna cena to ponad 900 zł... Żałuję, że jednak mało jest dostępnych marek luksusowych hyhy moja teściowa ostatnio podarowała mi torebkę LV, właśnie z SH, ale w Hiszpanii. :) Czekam na więcej Twoich SH-zdobycze, bo niezwykle inspirują mnie! :) Buziak!
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam takie sklepy - książki, paski, torebki :)
OdpowiedzUsuńA kto poleci jakiś w Warszawie ? :D
OdpowiedzUsuńJa znam jeden niezly we Wroclawiu na ul. Strzegomskiej ale jakichs super marek sie tam nie znajdzie. Pytanie do dziewczyn z Wroclawia i okolic czy znacie jakies warte polecenia we Wro? Wymieniajmy sie informacjami :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam ciuchlandy ! Kupuję , chodzę w tych ubraniach ile się da.. jak mi się coś spodoba to nie ma tak ,żebym w tym nie chodziła przez tydz. heh.. przerabiam , aktualnie wyszukuję ciekawych tkanin :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
jakoś nie wchodzę do polskich second handów....przeraża mnie, że w większości są to ciuchy na wagę,a ja nie lubię grzebać w takiej ilości....wolę jak odzież wisi na wieszakach...
OdpowiedzUsuńale to co piszesz za granicą mi się podoba :D
pozdrawiam
Zdecydowanie jestem fanką lumpeksów!
OdpowiedzUsuńUwielbiam tam wynajdywać cudeńka zarówno dla siebie jak i mojego synka :)
Poza tym bardzo często znajduję rzeczy z metkami, nienaruszone- dla chcącego nic trudnego :)
Pozdrawiam
Ja uwielbiam takie miejsca!
OdpowiedzUsuńw samych second handach nie mogę się odnaleźć, nie przepadam za tym przewracaniem wieszaków,ale...moja mama uwielbia, a ja uwielbiam jak wraca z pełną torbą cudów zarówno dla samej siebie jak i dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńI keep listening towards the news communicate about obtaining cost-free on the net grant functions so I have been seeking close to for the very best web site to get one.
OdpowiedzUsuńjeux facebook
jeux foot
jeux de ipad
Uwielbiam te sklepy :) Prawdą jest, ze są inne niż w Polsce. Ubrania na wieszakach zawieszone kolejno wg rozmiaru a czasem nawet koloru. Nie muszę przeglądać wszystkiego tylko wiem gdzie znajdę coś dla siebie:)
OdpowiedzUsuńale w polsce tez sa takie lumpeksy gdzie ciuchy wywieszone sa kolorami :) po prostu na taki jeszcze nie trafilas :)
UsuńWszystkie zakupoholiczki zapraszam na moj blog http://behappythirty.blogspot.co.uk/ :)
OdpowiedzUsuńHej Agus! Ja jestem urodzonym lowca okazji, wiec wszystkie charitki w okolicy nie sa mi obce ;-) . Udalo mi sie kiedys kupic nowe UGGi za £15, lecz sprzedalam je na ebay (z niemalym zyskiem). Jednak najbardziej dumna jestem z torebki BALENCIAGA Motorcycle, ktora dorwalam za...£3,50!!!
OdpowiedzUsuńI love charity shops, you get such bargains there. People used to sneer at me for shopping there but they're envious now that I have so many great things at a fraction of the price they paid
OdpowiedzUsuńhttp://gingerchestnut.blogspot.co.uk/