25 stycznia 2015

The Wet Brush, nowe baby w domu

Jestem nieoficjanlą włosomaniaczką i musiałam ją mieć. Moją opinię o Wet Brush klik wyrobiłam sobie już po pierwszym użyciu, ale z ostateczną opinią poczekałam ponad tydzień, stosująć ją o różnych porach dnia i nocy:) Jeżeli macie ochotę usłyszeć więcej, zapraszam do lektury.


Szczotkę możemy kupić w kilkunastu odcieniach i akurat miałam chęć na czerwoną. Przychodzi w plastikowym pudełeczku z hologramem autentyczności. 
Kilka podstawowych wiadomości o zastosowaniu szczotki. Możemy używać jej na mokre lub suche włosy jak i te przedłużane oraz peruki. Sprawdzi się dla osob o prostych, grubych i kręconych włosach.


I opis działania. Włosie zrobione  jest z super cienkiego, mocnego i elastycznego materiału o nazwie Intelliflex , który bez problemu rozczesuje wszelkie supełki. Włosie IntelliFlex zamocowane jest na pneumatycznej poduszce i za każdym razem wraca do pierwotnej postaci eliminując wszelkie pęknięcia włosów i ból.
 

Dzięki SofTips (które znajdują się na końcówce każdego z ząbków) bezboleśnie masujemy skórę głowy, aby pobudzić jej krążenie


Producent gwarantuje nam też, że główki nie spadną z ząbków (do dziś pamiętam ból z przeszłości, kiedy te właśnie kulki zgubiły się i "goły" plastik drapał skórę i szarpał włosy.

 Szczotka jest lekka i fantastycznie leży w dłoni.  Rozczesywanie włosów to prawdziwa przyjemność. Nadal kocham mój TT i MP, ale po "morką szczotkę" sięgam w tym momencie najczęściej. Ba nawet kilka raz dziennie i za każdym razem zadziwia mnie jak delikatnie radzi sobie z wygładzeniem moich włosów.
 Kupiłam ją tutaj klik i przyszła w przeciągu kilku dni. 

Moim zdaniem jest to jedna z najlepszych szczotek do włosów jakie używałam i jeżeli nadal nie znalazłyście szczotki idelanej, to koniecznie sprawdzcie tą. 

Są jeszcze wie rzeczy o których muszę wspomnieć...mogą być uważane za wady. Szczotki nie można używać do stylizacji włosów (chodzi o niszczycielksie ciepło suszarki) oraz fakt, że trochę ciężko ją czyścić. 

Całuję Was Aga

21 stycznia 2015

Baza pod cieine NARS

Skończyła się moja ukochana baza Urban Decay Eyeshadow Primer Potion klik, a że miałam ochotę wypróbować coś nowego, skusilam się na NARS Smudge Proof Eyeshadow Base klik Wybrałam wersję mini, bo makijaż oczu wykonuję dość rzadko. 
 
Powieki to "najtłustsza" część mojego ciała i nawet najlepeszy cień zroluje się na niej po kilku godzinach (chyba dlatego nie maluję tego miejsca najczęściej). 

 Baza ma wygodny aplikator i zwyczajne opakowanie przypominające tusz do rzęs. Sama konsystencja kosmetyku jest kremowa i dobrze rozsmarowywuje się na powiece. Zastyga w kilka sekund i tworzy matowy kanwas dla cieni. Niestety moim zdaniem nie ma tak dobrej mocy przetrwania jak jej poprzednik z UD. Utzymuje cienie w ryzach przez caly dzień, ale mam przeczuice, że latem nie da rady...(może się mile zaskoczę?)
 Nie żałuję zakupu, ale jak mi się skończy (pewnie za rok), to wróce do Urbana:)
Bazę kupiłam tu klik.
Jakie są Wasze ulubione bezy pod cienie?
Pozdrawiam

Aga

Ps. Baza pod cienie to jedno z największych makijażowych odkryć mojego życia, zaraz obok pędzli.

19 stycznia 2015

Ścieramy cienie pod oczami

Lubię testować korektory pod oczy. Nie często zdarza się, że powracam do jakiegoś, ale w zeszłym roku trafiłam na Maybelline Eraser Eye Concealer, którego zużyłam dwa opakowania. 
Prawie 6ml kremowego korektora wykręca się na miękką gąbeczkę (niestety nie należy do higienicznych rozwiązań) i bezproblemowo aplikuje w okolice, które tego potrzebują. Kosmetyk rozciera się jak marzenie, ma średnie krycie i aksamitną konsystencję, która trzyma się pod oczami (jak i w moim przypadku na pół twarzy) kilka godzin. 

Nie wchodzi w zmarszczki, nie podkreśla ich, a także nie wysusza tej delikatnej okolicy. Jeżeli miałby minimalnie większe krycie, mogłabym go nazwać ideałem.

Pokazałam Go Wam w ulubieńcach makijażowych zeszłego roku


Pod tym właśnie filmem jedna z Was (Magda 77Gerda), napisała o jego "białej" wersji, którą udało mi się znaleźć na Amazonie klik. Nigdzie w sieci nie mogłam sprawdzić odcieni wersji Jade Instant Anti-Age Dark Spot The Eraser, więc w ciemno kupiłam Nude. 

Identyczne opakowanie, tylko nie widać, ile produktu zostało w środku.

 Nudziak jest trochę ciemniejszy i zdecydowanie bardziej pomarańczowy. Niestety nie do końca to mój odcień:(

 Tu dla porównania z odcieniem fair mojej pierwotnej wersji.
Szkoda, że nie trafiłam z kolorem, ale może latem mi bardziej posłuży. 

Próbowałyście tego korektora? Serdecznie Wam polecam obie wersje. Wiem, że nie jest dostępny stacjonarnie w Polsce, ale na pewno znajdziecie go online

W UK klasyczną wersję możecie kupić w każdej drogerii klik lub online klik.

Pozdraiwam

Aga

17 stycznia 2015

Una Brennan Superfacialist Vitamin C+ Skin Renew Cleansing Oil

Od lat zachwalam pomarańczowy olejek do mycia buzi z Biochemii Urody, który niestety  niedostępny w Wielkiej Brytanii (a przecież tak wiele z nas tu mieszka).
Postanowiłam odnaleźć jego odpowiednik i zaraz się dowiecie, czy mi się udało:)

Una Brennan to utalentowana brytyjska specjalistka od pielęgnacji skóry twarzy.  Jej kosmetyki możemy kupić w większych oddziałach Bootsa.

Seria Super Facialist ma szeroką gamę produktów odpowiednią dla każdego rodzaju skóry - łączy naturalne ekstrakty, składniki o
wysokiej wydajności oraz wykwintne aromaty, które dają najlepsze efekty - zdrowy, piękny młodzieńczy wygląd skóry.

Superfacialist Vitamin C+ Skin Renew Cleansing Oil jest zamknięty w plastikowej butelce o pojemności 200ml. Od razu spodobało mi się rozwiązanie z nakrętką, którą można otworzyć jedną dłonią. W odróżnieniu do olejku z BU, którego nakrętkę trzeba odkręcać.

Wzbogacony w odżywczą oliwę z oliwek, olej z pestek winogron i dzikiej róży, produkt w zetknięciu się z wodą przekształca się w lekką, mleczną emulsję. Dodatkowo w składzie mamy olejek rozmarynowy, witaminę E i kojący olej z ogórka, który delikatnie usuwa codzienne zanieczyszczenia z twarzy i makijaż oczu.
W olejku oprócz wielu olejów dodano też wysokiej klasy pro-aktywny kolagen, witaminę C, a to wszystko dla bardziej młodzieńczego, zdrowego blasku i gładszej skóry.


Olejku używam od ponad tygodnia i jestem zachwycona wydajnością jak i działaniem. Niestety zapach, choć też cytrusowy, nie jest tak przyjemny jak olejku z BU. Ten od Uny pachnie cytrynowo, trochę jak odświeżacz powietrza. Na szczęście zapach nie utrzymuje się na skórze.  Używam go do pierwszego mycia buzi i idealnie sprawdza się przy masażu. Używanie takiego olejku zimą, kiedy skora jest narażona na przesuszenie, to sama przyjemność.


Jeżeli nie znajdziecie do w Waszym stacjonarnym Bootsie, olejek możecie zamówić na stronie (jest opcja darmowej dostawy do Waszego lokalnego sklepu) i w tym momencie kosztuje £7.99, zamiast £10.99 klik.  

Pozdrawiam
Aga

14 stycznia 2015

Sushi jak malowane

W zeszły weekend dostaliśmy zaproszenia na interesujący wieczór pod tytułem, jak sobie nie ugotujesz, to nie zjesz. 

Tylko żartuję oczywiście, ale coś w tym jest bo, najpierw z mężem przeszliśmy bardzo interesujący trening. Trening jak wykonać sushi:) 

Naszym "mistrzem' był Karol, którego serdecznie pozdrawiamy. 
Najpierw gotujemy odpowiedni rodzaj ryżu, od którego przygotowania podobno zależy cała reszta. Nie byłam przy tym etapie, więc nie mam zdjęć:(

Zakładając, że ryż już jest, pod bacznym okiem Karola zaczynamy od Maki. Bardzo ostrym nożem rozcinam nori, czyli prasowane algi.

 Słucham instrukcji i przy okazji zwilżam rękę, którą będę nabierała ryż.
Rozkładam go równomiernie, ugniatam i wybieram co wkładam do środka. Padło na awokado i kraby.
 Zaczynamy zwijać i wyszły mi piękne Hosomaki.

Tak mi się spodobało, że przygotowałam też Uramaki, czyli Maki, tylko z ryżem na zewnątrz i Nigiri ze świeżym tuńczykiem.





Kto zgadnie, które to "moje".  

Dawno się tak dobrze nie bawiłam, ale i najadłam. Zdecydowanie częściej musimy organizować takie wieczory. Może przygotujemy coś z kuchni polskiej następnym razem?

Lubicie sushi? Jakie jest Wasze ulubione?

Pozdrawiam 
Aga

12 stycznia 2015

Charlotte Tilbury z bliska

W Polsce mało się jeszcze o nich słyszy, ale na Wyspach dudnią o nich od kilku miesięcy. Mówię tu o kosmetykach makijażystki gwiazd Charlotte Tilbury. 
Stałam się posiadaczką trzech, choć po odwiedzinach stoiska w Selfridges mogłabym przygarnąć więcej.
  
Od razu rzucają się w oczy ekskluzywne opakowania w kolorze różowego złota. 


W prostokątnym pudełku "mieszka" bronzer/produkt do konturowania buzi i rozświetlacz. W owalnym, puder no i na samym końcu, ale wcale nie najgorsza konturówka.

 FILMSTAR BRONZE & GLOW Face Sculpt & Highlight

Aby odkryć sekret gwiazd wystarczy zapoznać się z informacją na pudełku;)


 Mój absolutny ulubieniec już po kilku użyciach. Przepiękna konsystencja ułatwia bezproblemową aplikację (nawet o 6 rano przy minimalnym świetle), cudownie się rozciera i sprawia, że moja raczej okrągła twarz, zaczyna nabierać "kształtów".
Rozświetlacz nadaje zdrowy połysk skórze i pięknie mieni się w słońcu. 
Oczami wyobraźni widzę siebie latem...muśnięta słońcem buzia i połączenie tych dwóch cudeniek da kuszący efekt.



Zauważyłam, że lepiej mi się go aplikuje na przypudrowaną twarz i tu wkracza kolejny zakup AIR BRUSH FLAWLESS FINISH 2 MEDIUM Skin Perfecting Micro-Powder.


Aksamitny w dotyku puder, który utrwala makijaż twarzy. Nie matuje skóry zupełnie, ale delikatnie ją rozświetla (choć nie ma w sobie żadnych drobinek). W swoim życiu nie używałam wielu pudrów i nie wiem czy ten jest najlepszy, ale miło mi się z nim pracuje i z chęcią potestuję go dłużej. 


O konturówce LIP CHEAT w kolorze PILLOWTALK słyszałam tyle dobrego, że nie mogłam obok niej przejść obojętnie. Re-Shape & Re-Size Lip Liner w jednym, czy subtelna zmiana kształtu i wielkości naszych ust? 
Bez problemu.


Kolor przypominający naturalny odcień ust idealnie wtapia się i rzeczywiście, możemy nim stworzyć mini iluzję "powiększenia". "Ustna oszustka" jest wodoodporna i przez to trzyma się na ustach przez kilka godzin, nie wysuszając ich przy tym. 


Na zdjęciach trudno mi było uchwycić jej urok, ale zapraszam Was na film w którym możecie zobaczyć owe kosmetyki w akcji:


Wszystkie możecie kupić na stronie Charlotte klik albo w Selfridges klik
AIR BRUSH FLAWLESS FINISH 2 MEDIUM Skin Perfecting Micro-Powder klik   
FILMSTAR BRONZE & GLOW Face Sculpt & Highlight klik 
LIP CHEAT PILLOWTALK Re-Shape & Re-Size Lip Liner klik

Dajcie mi znać, czy używałyście ich i na co macie ochotę?
Całusy Aga

11 stycznia 2015

Na Małysza

Czy wiecie, że sezon narciarski się rozpoczął? James praktykuje, a ja z nim;)

Nasz synek zaSKAKUJE nas każdego dnia. Kocham jego pomysły i często przyłączam się do zabawy.


Sorry za bałagan w kuchni i wypięte cztery litery (właściwie to osiem), ale inaczej się nie da.


Całujemy Was i życzymy miłej niedzieli. Do usłyszenia:)
Aga&James

10 stycznia 2015

Bubel od Bobble

Jakiś czas temu pokazałam Wam na Instagramie zdjęcie mojego nowego zakupu: butelki HOT z firmy Bobble.
 Pojawiło się wiele pytań i Waszych opinii, a że używam jej od kilku dni postanowiłam dołożyć też swoje pięć groszy:)

Firma Bobble istnieje na rynku od kilku lat i najbardziej znamy ją z poręcznej plastikowej butelki, która zaopatrzona jest w filtr oczyszczający wodę. Wygoda i innowacyjność w jednym, bo wystarczyło wlać do butli kranówkę, założyć korek i tyle. Ja swoją kupiłam kilka lat temu i służyła mi do momentu, kiedy chciałam ją "dokradnie" umyć i odkształciła się od ciepła wrzątku;(

Ta ze zdjęć przeznaczona jest do gorących napojów, nie ma też filtra. Została mi polecona przez koleżankę z pracy. Kumpela gwarantowała brak przeciekania i bardzo dobrą izolację ciepła. Już po 30 min od użycia musiałam się nie zgodzić z jej zdaniem.

Kawę zrobiłam na kilka minut przed wyjściem do pracy.  Mój metalowy kubek Bodum (o którym pisałam tu klik) jest w stanie utrzymać sensowną temperaturę napoju przez kilka godzin (oczywiście zależy to od aury i tego jak często z niego siorbię:), niestety trochę przecieka i muszę pamiętać, aby zawsze stawiać go w pionie.

W dniu testów Bobble Hot padał deszcz i mój pierwszy sprawdzian polegał na ocenieniu szczelności dziubka. Fail... przecieka
Test temperatury: kawa była chłodna po 20 minutach od przygotowania napoju, a przecież nie było, aż tak zimno:(((


Końcówkę kawy wylałam, bo nie dało się tego pić. Sam dziubek też nie należy do najwygodniejszych:( 
Pomyślałam pal go licho, będę pić z niej zimną wodę w pracy, a i tu pojawił się inny problem. 
Butelkę dokładnie umyłam (nie wrzątkiem), wlałam wodę (mamy dużą maszynę filtrującą, dlatego nie odkupiłam ponownie klasyka tej firmy) i po pierwszym łyku, pojawił się niesmak. Nadał czułam poranną kawę, która chyba "przeżarła" kawałek gumy przy ustniku:) Butelkę umyłam ponownie kilka razy i dopiero wtedy pozbyłam się tej nieprzyjemnej woni. 

Całe szczęście, że udało mi się ją dorwać okazyjnie w TKMaxx za niecałe cztery funty, inaczej byłabym zła.

Generalnie nie polecam, chyba, że trafił mi się felerny model? co myślicie? jakie kubki/termosy polecacie?

pozdrawiam
Aga


04 stycznia 2015

Trochę wiosny zimą

Słodkie pudełeczko z gwiazdką stało tuż przy kasie i postanowiłam, że się nim zaopiekuję. 

 W środku mieszka bulwa, która już zaczęła kiełkować
 Najbardziej spodobała mi się mini kostka nawozu, która po dodaniu wody napęczniała w expresowym tempie.


 Ugniotłam kwiata
 I włożyłam do pudełeczka z okienkiem.
Teraz muszę czekać od 6 do 8 tygodni na kwiaty. Ciekawe czy wyrosną, bo przecież wiecie, że zła kwiatowa mama ze mnie. 
Będę Was informować:)

Całusy i miłej niedzieli

Aga